Przybyszewscy kontra Krzywicki
Stanisław Przybyszewski przyjechał z Krakowa do Warszawy w lutym 1901 roku. Pisał wtedy w liście do Jadwigi Kasprowiczowej:
Dziwną intuicję miałem co do Warszawy. Jest wstrętna, obrzydliwa. Tak! Obrzydliwa. Nie pozostałbym tu długo za nic na świecie.
Został aż do roku 1905.
Wkrótce po przyjeździe Przybyszewskiego do Warszawy przyjechała z Norwegii jego żona — Dagny Juel. Tak pisze o spotkaniu pary Ludwik Krzywicki w swoich Wspomnieniach:
Po przyjeździe Przybyszewskiego do Warszawy spotkałem go idącego z Dagną na Nowym Świecie. Był ładny poranek wiosenny. Przybyszewski szedł z wysoką blondynką, kształtną, piękną, której włosy w promieniach słońca przekształcały się w złotą aureolę dokoła twarzy. Blondynka szła pod rękę z Przybyszewskim. Podchodząc do mnie, puściła ramię męża, stanęła na środku chodnika, ujęła obiema rękami sukienkę i z całą powagą zrobiła dyg ironiczny. Przechodnie stanęli. Po chwili ze śmiechem ujęła ramię męża i poszli dalej. Było to ironiczne podziękowanie za artykuły moje, wymierzone przeciw przybyszewszczyźnie. Ale jej postać była tak urocza, całe zdarzenie na tle pogody wiosennej i promieni słonecznych miało piętno takiego uroku fantastycznego, iż dzisiaj wypływa w mojej pamięci jako obraz pełen wdzięku i artyzmu.
11 X 2013 #Stanislaw Przybyszewski #Dagny Juel #Ludwik Krzywicki #Warszawa